Krajowe Biuro Wyborcze wydało niemal 200 tys. zł na nakładki do głosowania dla osób niewidomych; nie wiadomo jednak, czy się przydadzą, bo nie ma pewności czy będą pasować do kart wyborczych - podaje "Rzeczpospolita".
Według "Rzeczpospolitej" nakładki wyprodukuje Altix Sp za 197 tys. zł. Szefowa KBW Magdalena Pietrzak mówi gazecie, że nakładki trzeba było zamówić, bo wymaga ich kodeks wyborczy. "Procedurę wszczęliśmy dużo wcześniej, bo w odróżnieniu od kart do głosowania nakładki objęte są wymogami prawa zamówień publicznych" - wyjaśnia. "Problem w tym, że nie wiadomo, czy do czegokolwiek się przydadzą. Po pierwsze, by były w użyciu, muszą pasować do kart do głosowania, a ustalenie ich wzoru jedna z ustaw antykryzysowych odebrała PKW. Ma się tym zająć minister aktywów państwowych Jacek Sasin i nawet poinformował, że karty są już drukowane" - pisze "Rzeczpospolita".
Jak wskazuje gazeta, problem jest w tym, że ustawa upoważniająca go do ustalenia wzoru kart znajduje się jeszcze w Senacie. "Czy nakładki będą pasować do kart, pewności jeszcze nie ma, choć wiele wskazuje na to, że tak. Minister Sasin mówił już, że zamierza się kierować wzorem ustalonym w lutym przez PKW. Większym problemem jest to, w jaki sposób osoby niewidome dostaną nakładki. Dotąd czekały na nie w każdym lokalu wyborczym. W nadchodzących wyborach lokalów ma nie być, bo PiS dąży do uchwalenia ustawy, by odbyły się w całości korespondencyjnie" - zauważa dziennik.