W nocy z 19 na 20 marca 1986 roku doszło do jednej z najbardziej szokujących kradzieży w historii Polski. Trzej złodzieje włamali się do bazyliki prymasowskiej w Gnieźnie, zabierając srebrne elementy relikwiarza św. Wojciecha – jednego z najcenniejszych zabytków polskiej sztuki złotniczej.
Bezcenne dzieło sztuki
Relikwiarz św. Wojciecha został wykonany w 1659 roku przez gdańskiego mistrza złotniczego Petera von den Rennen. Powstał w miejsce wcześniejszego relikwiarza, zrabowanego przez Szwedów podczas potopu.
Złodzieje nie zdawali sobie sprawy z wartości historycznej skradzionego przedmiotu – zależało im jedynie na zysku ze sprzedaży srebra.

Jak doszło do kradzieży relikwiarza św. Wojciecha?
Trzej sprawcy – bracia bliźniacy Krzysztof i Marek M. oraz ich wspólnik Waldemar B. – wykorzystali fakt, że w bazylice trwał remont. Pod osłoną nocy przedostali się do świątyni przez uchylone okno jednej z kaplic, wcześniej odginając zabezpieczające je kraty.
Po wejściu do nawy głównej przystąpili do dewastacji relikwiarza – siekiery i brzeszczoty posłużyły im do odcięcia srebrnej figury św. Wojciecha, aniołów i innych detali wykonanych z cennego kruszcu.
W pośpiechu zniszczyli jeden z największych skarbów polskiego dziedzictwa kulturowego.

Sam rabunek nie należał do wzorowych pod względem precyzji. Sprawcy nie zatarli licznych śladów – odciski palców, ślady podeszw butów oraz pozostawione narzędzia dostarczyły milicji cennych dowodów.
Śledztwo nabrało tempa, a władze PRL-u, dążące do poprawy stosunków z Kościołem po zabójstwie ks. Jerzego Popiełuszki w 1984 r., traktowały sprawę priorytetowo.
Milicjanci prowadzący dochodzenie wspominali, że odczuwali presję zarówno społeczną, jak i polityczną – władza chciała pokazać swoją skuteczność. Wyjątkowa współpraca między duchowieństwem a organami ścigania była jednym z rzadkich momentów, w których obie strony działały w porozumieniu.
Intensywne śledztwo i przełom
Poszukiwania sprawców prowadzone były na szeroką skalę – przesłuchano setki osób, przeszukano ponad 500 mieszkań w Gnieźnie i okolicach.
Nagroda w wysokości 600 tys. zł (z czego 100 tys. zł ufundował gnieźnieński przedsiębiorca) okazała się kluczowa. Milicja otrzymała informację z Gdańska o osobach przetapiających srebro w wynajętym garażu.
Podczas przeszukania funkcjonariusze odnaleźli bryły srebra z zachowanymi elementami zdobień oraz narzędzia używane do przetopu.
Zobacz dokument na TVP VOD - Zaginione – odnalezione. odc. 19 – Figura św. Wojciecha z relikwiarza w Katedrze Gnieźnieńskiej
Ostateczne zatrzymanie i proces
Sprawcy zostali zatrzymani 28 marca 1986 roku. Bracia M. i Waldemar B. początkowo nie przyznawali się do winy, jednak dzięki odpowiedniej taktyce przesłuchań udało się uzyskać ich zeznania. Jeden z braci wskazał miejsce ukrycia przetopionego srebra – w dwóch różnych miejscach obaj podejrzani narysowali identyczny plan.
Wkrótce odnaleziono również fragment figury św. Wojciecha, zakopany w piasku pod katedrą, przez przypadek odkryty przez bawiącego się tam chłopca.
Proces odbył się w ekspresowym tempie – w maju 1986 roku sprawa trafiła do sądu, a już 1 lipca zapadł wyrok. Bracia bliźniacy oraz ich wspólnik Waldemar B. zostali skazani na 15 lat więzienia, a paser Piotr N. na 12 lat.
Choć sprawcy zostali osądzeni i skazani, bezpowrotnie utracono bezcenne dzieło sztuki. Odzyskane fragmenty srebra zostały wykorzystane do wykonania kopii relikwiarza, za którą zapłaciło państwo. Dzieło odtworzył gdański złotnik.
Dla Kościoła było to częściowe zadośćuczynienie, ale skradziony relikwiarz pozostaje symbolem nieodwracalnej straty dla polskiego dziedzictwa kulturowego.

Kradzież relikwiarza św. Wojciecha była jednym z najbardziej bulwersujących przestępstw lat 80. w Polsce. Choć sprawców ujęto, a część materiału odzyskano, zniszczenie bezcennego dzieła sztuki było stratą nie do odrobienia.
Historia tej zuchwałej kradzieży do dziś pozostaje jednym z najbardziej dramatycznych epizodów w dziejach polskiego dziedzictwa kulturowego.