Historia

„Stefan Batory” – podróż marzeń z PRL do Ameryki

Port Gdynia. Nz. transatlantyk Stefan Batory cumuje przy Dworcu Morskim, 1973 r., fot. PAP/Krzysztof Kamiński
Port Gdynia. Nz. transatlantyk „Stefan Batory” cumuje przy Dworcu Morskim, 1973 r., fot. PAP/Krzysztof Kamiński
podpis źródła zdjęcia

W czasach PRL wyjazd za ocean do USA czy Kanady był dla wielu Polaków niemal nieosiągalnym marzeniem. Bariery wizowe, paszportowe i finansowe skutecznie ograniczały liczbę podróży. Ci, którym udało się zdobyć dokumenty i pieniądze, często wybierali drogę morską – na pokładzie statku „Stefan Batory”.

Ikona emigracyjnych marzeń

W latach 1930-1939 pod polską banderą pływało siedem pasażerskich transatlantyków: „Kościuszko”, „Pułaski”, „Polonia”, „Piłsudski”, „Batory”, „Chrobry” i „Sobieski”. Droga morska była wówczas najtańszą formą bezpośredniej komunikacji pasażerskiej ze Stanami Zjednoczonymi i Kanadą.


W latach 30. polskie społeczeństwo borykało się z wieloma problemami, a jednym z nich była skrajna bieda panująca na dużym obszarze Rzeczypospolitej. Władze popierały emigrację i pomagały wyjeżdżającym z kraju.


W dwudziestoleciu międzywojennym w ramach emigracji zarobkowej wyjechało z Polski ok. 2,2 mln osób. Głównym kierunkiem były Stany Zjednoczone.


Po II wojnie światowej Stany Zjednoczone i Europa Zachodnia stały się wrogiem komunistycznego bloku wschodniego, do którego należała Polska. Wyjazdy zagraniczne ograniczono do niezbędnego minimum, wprowadzając rygorystyczną politykę paszportową. Dodatkowym elementem hamującym wyjazdy do Ameryki Północnej były kwestie ekonomiczne, podróż była bardzo droga.


Sytuacja zmieniła się nieco po odwilży politycznej 1956 r., zezwolono wówczas na liczniejsze kontakty z rodziną za granicą. Posiadając zaproszenie od członka rodziny, obywatela USA czy Kanady, i wymaganą na podróż kwotę pieniędzy, można było starać się o paszport. Kolejnym krokiem była wiza, której wydanie zależne było od ambasady. Taki stan panował do końca lat 80. Gdy Polak miał już w ręku paszport i wizę, pozostawała kwestia transportu. Tu do wyboru była droga morska lub lotnicza.


„Stefan Batory” pływał pod polską banderą w latach 1969–1988. Kursował między Gdynią a Montrealem i Nowym Jorkiem, stając się symbolem podróży „za chlebem”.


Dla wielu był nie tylko środkiem transportu, ale początkiem zupełnie nowego życia. Statek mógł pomieścić ponad 700 pasażerów w klasie turystycznej i 39 w pierwszej klasie.


Promenady na Stefanie Batorym. Otwarta i osłonięta, fot. wikipedia
Promenady na Stefanie Batorym. Otwarta i osłonięta, fot. wikipedia

Ceny biletów z Gdyni do Montrealu i Nowego Jorku uzależnione były od sezonu

W 1971 r. w sezonie letnim podróż w jedną stronę w pierwszej klasie kosztowała ok. 12 tys. zł lub ok. 460 dolarów amerykańskich, jeżeli pasażer był obcokrajowcem. W sezonie zimowym cena spała do ok. 9 tys. zł lub ok. 360 dolarów.


Niewielu Polaków stać było jednak na pierwszą klasę, większość podróżowała klasą turystyczną. Tu w sezonie letnim bilet kosztował ok. 8 tys. zł lub ok. 330 dolarów, a zimą - ok. 6 tys. zł lub ok. 250 dolarów. Podane ceny były w folderze reklamowym określane jako „stawki minimalne”. W przypadku dodatkowych opcji wyposażenia (np. prysznic, toaleta) lub lokalizacji kabiny (zewnętrzna, wewnętrzna, pojedyncza, wieloosobowa) cena wzrastała o kilka, kilkanaście lub nawet kilkadziesiąt dolarów. Najtańsze były kabiny czteroosobowe, wewnętrzne, bez łazienki.


Statek „Stefan Batory” dysponował 39 miejscami w pierwszej klasie i 734 miejscami w klasie turystycznej. W opisie statku, zamieszczonym w folderach reklamowym z 1971 r., podawano, że „Stefan Batory” miał długość 153,4 m, szerokość 21 m, zanurzenie 8,76 m, rozwijał prędkość 16,5 węzłów (30,5 km/h), a jego załogę stanowiło 336 osób.


Podróż morska z Gdyni do Montrealu lub Nowego Jorku, w zależności od pogody, trwała ok. 11-13 dni.


W tym samym czasie najtańsze bilety lotnicze na trasie Warszawa - Nowy Jork kosztowały ok. 650-750 dolarów amerykańskich, przy czym zagraniczny przewoźnik przyjmowały płatność tylko w dolarach, co było niekorzystne dla przeciętnego Polaka.


650 dolarów po czarnorynkowym kursie, który wynosił 120 zł za 1 dolara, było to 78 tys. zł. Kurs oficjalny, sześciokrotnie niższy od czarnorynkowego, obowiązywał tylko w transakcjach handlowych przedsiębiorstw państwowych. Zwykły obywatel nie mógł kupić dolarów po tej cenie w banku.


W 1971 r. średnia miesięczna pensja wynosiła w Polsce 2360 zł, co po kursie czarnorynkowym stanowiło ok. 20 dolarów amerykańskich.


W tym czasie nowy samochód Syrena 104 kosztował 69 tys. zł, a uznawany za auto ekskluzywne Polski Fiat 125p - 170 tys. zł.

Port Gdynia. Nz. transatlantyk Stefan Batory cumuje przy Dworcu Morskim, 1973 r., fot. PAP/Krzysztof Kamiński
Port Gdynia. Nz. transatlantyk Stefan Batory cumuje przy Dworcu Morskim, 1973 r., fot. PAP/Krzysztof Kamiński

Obraz życia na pokładzie

Statek doczekał się roli filmowej – można go zobaczyć m.in. w komedii „Kochaj albo rzuć” w reż. Sylwestra Chęcińskiego oraz w dramacie „Spotkanie na Atlantyku” Jerzego Kawalerowicza.


W 2017 roku powstał dokument w reż. Anny Dejczer „Takie małe miasteczko Batory” - zobacz na TVP VOD, ukazujący załogę jako mikrospołeczność PRL-u – złożoną z marzeń, hierarchii, absurdów i codziennej walki z rzeczywistością.

„Stefan Batory”, polski statek pasażerski, Polska, 1969 r., fot. PAP/Janusz Uklejewski
„Stefan Batory”, polski statek pasażerski, Polska, 1969 r., fot. PAP/Janusz Uklejewski

Fotografia, która opowiada historię

Na prezentowanej powyżej fotografii, wykonanej w 1969 r. przez Janusza Uklejewskiego, widać statek pasażerski „Stefan Batory” na morzu. Był to początek jego służby pod polską banderą na pasażerskich trasach transatlantyckich.


Jego zdjęcie „Stefana Batorego” na pełnym morzu przeszło do historii. Dziś jest częścią archiwum fotograficznego PAP – zbioru milionów zdjęć dokumentujących życie Polaków przez ostatnie stulecie.

źródło: na podstawie PAP
Pobierz aplikację  TVP POLONIA
Aplikacja mobilna TVP POLONIA - Android, iOS, AppGallery
Więcej na ten temat