María Angélica González po porodzie dowiedziała się od personelu szpitala, że jej syn, który był wcześniakiem, trafił do inkubatora, a ona zostanie wypisana do domu. Kiedy wróciła po dziecko, powiedziano jej, że zmarło, a szpital pozbył się jego ciała. Kobieta przez lata zastanawiała się, co tak naprawdę stało się z jej synem. Nie sądziła, że jeszcze kiedyś go zobaczy. Po 42 latach chłopak odnalazł ją i przyjechał do jej domu.
Odkrycie, które zmieniło życie
W 1981 roku Jimmy Lippert Thyden urodził się w Chile. Jednak tuż po porodzie został odebrany matce, Maríi Angélice González, i przekazany nowym rodzicom w ramach „fałszywej adopcji”. Matka przez lata poszukiwała odpowiedzi na pytanie, co się stało z jej dzieckiem.
Przełom nastąpił w kwietniu, gdy Thyden dowiedział się o organizacji Nos Buscamos, która łączy osoby adoptowane z ich biologicznymi krewnymi za pomocą testów DNA. Test potwierdził, że jest Chilijczykiem w 100 proc. oraz wskazał na pokrewieństwo z kuzynem, co otworzyło drogę do odnalezienia matki.
Po latach spekulacji i niepewności, Thyden skontaktował się z Marią Angelicą Gonzalez. Kobieta przez długi czas nie odpowiadała na wiadomości, jednak zdjęcie syna z żoną i córkami skłoniło ją do otwarcia się na kontakt. Wtedy puściły emocje.
Na miejscu został powitany 42 kolorowymi balonami, z których każdy symbolizował stracony rok.
,,Synu, nie masz pojęcia, jakie oceany łez wylałam za tobą. Ile nocy nie spałam, modląc się, aby Bóg pozwolił mi żyć wystarczająco długo, aby dowiedzieć się, co ci się przydarzyło
- powiedziała Maria Angelica Gonzalez podczas spotkania.
Poszukiwania zakończone sukcesem
Thyden ujawnił, że jego adoptujący rodzice nie wiedzieli o nielegalnej adopcji. Mimo to, zawsze wspierali go w poszukiwaniach. Organizacja Nos Buscamos odkryła, że w latach 70. i 80. wiele dzieci w Chile zostało oddzielonych od rodzin. Maluchy były kradzione biednym rodzinom, które nie wiedziały, jak walczyć i się bronić.