Co najmniej 1904 osoby zginęły w trzęsieniu ziemi w południowo-wschodniej Turcji i północno-zachodniej Syrii. W obu krajach rannych jest co najmniej 7 tysięcy osób. Trwa akcja poszukiwawczo-ratunkowa, pomoc zaoferowano kilkadziesiąt krajów, w tym Polska.
W Turcji nie żyje co najmniej 1121 osób, o czym poinformowała rządowa agencja do spraw sytuacji nadzwyczajnych i klęsk żywiołowych AFAD, jest też ponad 5 tysięcy rannych i odnotowano blisko trzy tysiące zniszczonych budynków. W Syrii są 783 ofiary śmiertelne - w części Syrii kontrolowanej przez rząd w Damaszku nie żyją co najmniej 403 osoby, a 1284 są ranne, z kolei na obszarach zdominowanych przez rebeliantów zginęło co najmniej 380 osób, a co najmniej tysiąc zostało rannych.
Turecka agencja do spraw sytuacji nadzwyczajnych ogłosiła 4. stopień alarmu, co oznacza między innymi apel o pomoc międzynarodową.

Wstrząsy zniszczyły wiele budynków, trwa akcja poszukiwawczo-ratunkowa. Pomoc w niej zaoferowało 45 krajów, w tym Polska.
Jeszcze dzisiaj do dotkniętej kataklizmem Turcji wyruszy z Warszawy grupa poszukiwawczo-ratownicza HUSAR Poland. Dowódcą grupy jest brygadier Grzegorz Borowiec, który wcześniej dowodził też m.in. modułem GFFFV Poland gaszącym pożary lasów we Francji. Przez kolejne dni polscy ratownicy w Turcji będą poszukiwać ludzi uwięzionych pod gruzami.
,,Misja polskich strażaków po trzęsieniu ziemi w Turcji będzie jedną z najtrudniejszych akcji. Potrwa około siedmiu dni, to maksimum w przypadku działań poszukiwawczo-ratowniczych
- powiedział dowódca grupy ratowniczej HUSAR Poland brygadier Grzegorz Borowiec.
,,Przeżywalność osób poszkodowanych, uwięzionych pod gruzami w takiej temperaturze będzie znacznie niższa niż w przypadku, gdybyśmy mieli do czynienia z takim samym trzęsieniem ziemi w dużo cieplejszych warunkach
- wyjaśnił bryg. Borowiec.