„Niewielka wieś Tunka w Buriacji wiąże się z historią XIX-wiecznych zesłań Polaków na Syberię. Nie ma tam tablicy ani pomnika, który by o nich przypominał. Ważny byłby jednak także inny pomnik - tych, którzy pomagali zesłańcom” - mówi ks. Wojciech Piekarski.
Każdego miesiąca ks. Piekarski stara się odwiedzić groby innych XIX-wiecznych zesłańców z Tunki - polskich księży, którzy - jak podkreśla - byli jego braćmi w wierze, również kapłanami. Pochowano ich na cmentarzu w pobliskim Nikolsku. Dziś nie można już określić, gdzie dokładnie. Żadne znaki się nie zachowały.
Grupę około 150 polskich duchownych władze carskie aresztowały po zesłaniu styczniowym. Ich los w Tunce był trudny. otrzymywali niewielki zasiłek, z którego trudno było przeżyć. Zorganizowali więc spółkę, która zajmowała się uprawą roli. Po dziewięciu latach zesłania część księży pozostała w Tunce, część wyjechała. Dziewięciu, którzy zmarli w Tunce, zostało pochowanych w Nikolsku.
Na cmentarzu, położonym w głębi lasu, rzędem ułożono odnalezione stare kamienne płyty nagrobne. Symbolicznym miejscem upamiętniającym polskich zesłańców jest ustawiony między płytami drewniany krzyż katolicki.
Pytany o to, czy można byłoby kiedyś dotrzeć do archiwów i danych, które być może pozwoliłyby ustalić miejsca w Tunce związane z Piłsudskim, ks. Piekarski przyznaje, że „póki co, trudno jest uzyskać życzliwość”, aby strona rosyjska otworzyła swoje wewnętrzne archiwa.
Dodaje: „moim marzeniem jest - może być ono przewrotne - nie, żeby tu powstał pomnik, na razie. Moim marzeniem jest, żeby tu powstał inny pomnik, którego absolutnie nie ma: pomnik ludzi, którzy pomagali tym zesłańcom”.
„Zapominamy, szukając swoich historycznych miejsc, o chrześcijańskiej wdzięczności zwykłym ludziom, którzy pomagali tym zesłańcom. Rozmawiałem z panią, która była zesłana; opowiadała, że było im ciężko, zima... Zapytałem: „a czy wam ktoś pomagał?”. Ona powiedziała: „oczywiście!” i zaczęła mówić o wielkiej życzliwości wielu ludzi, zwykłych ludzi, którzy pomagali im na początku i nie dali umrzeć” - opowiada duszpasterz ze Śludzianki.
Zaznaczając, że wypowiada się jako człowiek, który mieszka na Syberii i głosi Ewangelię, podkreśla, że „ludzie są bardzo życzliwi; to się wydaje nam czasami niewiarygodne”.
Z tego powodu chciałby, aby swój pomnik otrzymali prości ludzie pomagający przeżyć „tym, którzy wylądowali nagle na środku stepu, czy w jakimś miejscu trudnym do przeżycia”.
Taka pomoc „to głęboka tradycja rosyjska” - mówi ks. Piekarski.