Już po raz piąty w województwie Lubelskim odbył się Marsz Szlakiem Józefa Franczaka ps. „Laluś”. Ostatniego partyzanta RP, Żołnierza Wyklętego. TVP Polonia objęła swoim patronatem wydarzenie, które w tym roku ze względu na sytuację epidemiczną miało całkiem inny charakter.
Marsz rozpoczął się w świdnickim kościele Mszą Świętą w intencji „Lalusia”. Po nabożeństwie uczestnicy Marszu udali się, by złożyć kwiaty i zapalić znicze przy tradycyjnym pierwszym przystanku Marszu – przy pomniku w Lesie Krępieckim. Wiązanki złożone zostały również przy krzyżu w Majdanie Kozic Górnych, znajdującym się nieopodal miejsca śmierci Wyklętego. Upamiętnienie zakończyła modlitwa przy grobie Żołnierza Wyklętego w Piaskach.
W Marszu wzięli udział organizatorzy wydarzenia oraz rodzina poległego. Cel Marszu był jeden – kultywowanie pamięci o bohaterze oraz przekazywanie historii sprzed 57 lat, która wydarzyła się na szlaku, którym podążał Franczak.
„Laluś” zginął z rąk funkcjonariuszy Służby Bezpieczeństwa 21 października 1963 roku niedaleko wioski Majdan Kozic Górnych. Miał 45 lat.
W 2008 prezydent RP Lech Kaczyński odznaczył pośmiertnie Józefa Franczaka Krzyżem Komandorskim z Gwiazdą Orderu Odrodzenia Polski.
W Wojsku Polskim Franczak dosłużył się stopnia sierżanta. Po ataku ZSRS na Polskę 17 września 1939 r. nie złożył broni i walczył z najeźdźcą ze Wschodu. Dostał się do sowieckiej niewoli, z której udało mu się zbiec po kilku dniach. Od tego momentu, aż do śmierci w 1963 r., prowadził konspiracyjną działalność na rzecz wolnej Polski.
W sierpniu 1944 r. Lubelszczyznę zajęła Armia Czerwona, a Franczak został wcielony do 2. Armii Wojska Polskiego, stacjonującej w rejonie Kąkolewnicy koło Radzynia Podlaskiego. Tam też był świadkiem mordów na żołnierzach podziemia, dokonywanych przez komunistów na uroczysku "Baran", zwanym niekiedy Małym Katyniem.
W obawie o swój los Franczak zdezerterował z ludowego Wojska Polskiego. Ukrywał się w Łodzi i w Sopocie, po czym powrócił w rodzinne strony, gdzie zaangażował się w działalność podziemną. Brał udział w akcjach skierowanych przeciwko funkcjonariuszom UB.
W 1947 r. Franczak, nazywany „Lalkiem” lub „Lalusiem”, ze względu na nienaganną prezencję, stanął na czele kilkuosobowego patrolu w oddziale WiN dowodzonym przez kpt. Zdzisława Brońskiego „Uskoka”. W następnym roku patrol „Lalka” wpadł w zasadzkę UB - z życiem uszedł jedynie Franczak.
Rok 1953 był istotną cezurą w działalność Franczaka - jako jeden z ostatnich partyzantów ograniczył zbrojny udział w zwalczaniu nowej władzy i rozpoczął samotną walkę o przetrwanie. Ukrywał się na prowincji dzięki pomocy zwykłych ludzi, choć groziły za nią wysokie kary. Według źródeł SB, z „Lalkiem” współpracowało ok. 200 osób.
Podziemie antykomunistyczne nie zrezygnowało z walki o niepodległe państwo nawet po nastaniu w 1956 r. tzw. odwilży gomułkowskiej. Wśród żołnierzy podziemia antykomunistycznego i niepodległościowego był Józef Franczak. „Wierzył, że doczeka wolnej Polski. Takich jak on, ukrywających się, było wtedy w Polsce kilkunastu. Ich schwytanie zajęło komunistom kolejne kilka lat” - pisze o Franczaku Joanna Wieliczka-Szarkowa w książce „Żołnierze Wyklęci”. We wrześniu 1961 r., w ramach akcji rozpracowywania partyzanta objętej kryptonimem „Pożar”, władze komunistyczne rozesłały za Franczakiem list gończy (opublikowano go wraz ze zdjęciem „Lalka” w "Kurierze Lubelskim" z 8 września 1961 r.), w którym uznano go za „bandytę stanowiącego postrach dla mieszkańców podlubelskich wsi”. Według raportów bezpieki, Franczak brał udział w zamachach na życia członków partii komunistycznej, funkcjonariuszy UB i MO, prowadził działalność terrorystyczną i rabunkową. Komuniści głosili, że poszukiwany osobiście zamordował 5 osób. Za jego schwytanie wyznaczono wysoką nagrodę pieniężną.
Towarzysz „Michał” szybko nawiązał kontakt z nie przeczuwającym zdrady Franczakiem. Człowiek, który wydał ostatniego polskiego Żołnierza Wyklętego do swej śmierci w 1996 r. wiódł spokojne życie. Współpraca Mazura z SB wyszła na jaw dopiero w 2005 r., dzięki badaniom Stanisława Poleszaka, historyka z lubelskiego oddziału IPN.
21 października 1963 r. gospodarstwo zostało otoczone przez funkcjonariuszy SB i ZOMO, łącznie 37 ludzi. Widząc zagrożenie, „Lalek” oddał w kierunku komunistów kilka strzałów. „W tej sytuacji grupa likwidacyjna ZOMO przystąpiła do likwidacji. Franczak mimo wzywania go do zdania się podjął obronę i wykorzystując słabe punkty obstawy pod osłoną zabudowań wycofał się około 300 m od meliny, gdzie podczas wymiany strzałów został śmiertelnie ranny i po kilku minutach zmarł ”- napisano w raporcie po obławie.
Sekcja zwłok Franczaka wykazała, że jego zgon nastąpił w wyniku postrzału serca. W chwili śmierci ostatni polski partyzant miał 45 lat.
Zwłoki Franczaka - pozbawione głowy – złożone zostały w grobie na cmentarzu w Lublinie, gdzie grzebano żołnierzy podziemia niepodległościowego skazywanych przez sądy wojskowe na kary śmierci. Po 20 latach siostra Franczaka otrzymała zgodę na ekshumację i złożenie szczątków brata w rodzinnym grobowcu w Piaskach. "Poświęcił życie za wolność ojczyzny, której nie doczekał" - brzmi napis umieszczony na grobie partyzanta.
W 2006 r. prokuratorzy IPN wszczęli śledztwo ws. znieważenia zwłok Franczaka przez funkcjonariuszy państwa komunistycznego. O przestępstwie zawiadomił wtedy syn Franczaka, który był przekonany, że obcięcie głowy było celową zemstą po śmierci. Ówczesne władze starały się zatrzeć pamięć o żołnierzach podziemia niepodległościowego.
Czaszkę Józefa Franczaka odnaleziono w 2014 r.
„Sądziliśmy, że pozbawienie głowy Józefa Franczaka, to był taki akt małodusznej zemsty ze strony funkcjonariuszy SB, za to, że tak długo się ukrywał. Tymczasem ówczesny prokurator powiatowy w Lublinie wydał taką decyzję, ponieważ chciał ustalić, kto udzielał pomocy stomatologicznej Franczakowi. Cel uświęcał środki” – mówił w marcu 2018 r., podczas uroczystości w 100. rocznicę urodzin partyzanta, Artur Piekarz z Oddziałowego Biuro Poszukiwań i Identyfikacji IPN w Lublinie.
Według ustaleń śledztwa wymacerowana czaszka partyzanta w październiku 1963 r. trafiła do wydziału śledczego służby bezpieczeństwa komendy wojewódzkiej MO w Lublinie. Miała być poddana ekspertyzie stomatologicznej, w celu ustalenia u kogo Franczak - poszukiwany wtedy listem gończym - leczył zęby. Potem czaszka została przekazana do zakładu medycyny sądowej Akademii Medycznej (obecnie Uniwersytet Medyczny) w Lublinie w celach dydaktycznych.
Śledztwo ws. znieważenia zwłok Franczaka umorzono w 2008 r., ponieważ prokurator ustalił, że polecenie odjęcia głowy od zwłok wydano zgodnie z wówczas obowiązującym prawem i nie miało to na celu zbezczeszczenia zwłok, ale zabezpieczenie materiału dowodowego w śledztwie, które miało ustalić i pociągnąć do odpowiedzialności karnej inne osoby.
W marcu 2015 r. na cmentarzu w Piaskach odbyły się uroczystości dochówku czaszki partyzanta.
W 2007 r. w Piaskach wzniesiono poświęcony mu pomnik.
W czerwcu 2015 r. Józef Franczak ps. „Laluś” został pośmiertnie awansowany przez prezydenta Bronisława Komorowskiego na stopień podporucznika.
Zobaczcie naszą relację z Marszu Szlakiem Józefa Franczaka w 2019 r.