Badania kliniczne leków, które mają pomóc w walce z epidemią koronawirusa, będą prowadzone przynajmniej w pięciu ośrodkach w Polsce - przekazał PAP w czwartek prof. Jacek Kubica z CM UMK w Toruniu. Leki kardiologiczne mogłyby pomóc osobom we wczesnej fazie choroby oraz jeszcze niezarażonym.
Dodał, że inne szpitale w województwie kujawsko-pomorskim nie wyraziły do tej pory zainteresowania tym projektem.
"Jutro prześlemy listę tych ośrodków — może nieco szerszą — do Urzędu Rejestracji Produktów Leczniczych, Wyrobów Medycznych i Produktów Biobójczych, żeby otrzymać zgodę na rozpoczęcie badań klinicznych. Technicznie i logistycznie jesteśmy już do tego gotowi. Mamy nadzieję, że taka zgoda zostanie udzielona szybko i być może już za tydzień zaczniemy badania kliniczne" - podkreślił w rozmowie z PAP prof. Kubica. Pierwszy z testowanych leków kardiologicznych miałby pomóc w łagodzeniu i skróceniu przebiegu choroby.
"Chodzi o leczenie osób we wczesnej fazie infekcji. Lek, który chcemy zastosować, w naszej ocenie przeciwdziałałby mnożeniu się wirusa w organizmie, co w konsekwencji skracałoby okres infekcji i powodowałoby, że osoba krócej byłaby 'zakaźną;" - podkreślił prorektor Kubica.
Lek trzeba przetestować na grupie ok. 225 pacjentów.
"To nie jest ogromna grupa, ale musimy dopełnić wszelkich formalności" - wskazał lekarz.
Drugie badanie jest szansą dla osób, które jeszcze nie są chore, ale miały kontakt z osobą zakażoną. Jego nazwa to "PAVIA".
"To włoskie miasto bliskie memu sercu. Spędziłem w nim trzy lata, pracując na tamtejszym uniwersytecie. Historyczna stolica Lombardii jest też jednym z miast najbardziej dotkniętych przez wirusa. Dlatego ten projekt ma dla mnie także osobiste znaczenie" — wyjaśnił prof. Kubica.
Testy kliniczne w tym przypadku muszą objąć nieco ponad cztery tysiące osób, które są objęte kwarantanną z powodu udokumentowanego kontaktu z osobą już chorą.
"Podkreślam — udokumentowanego. Nie możemy tego leku dawać każdemu, kto zechce, bo wszystkie środki farmakologiczne mają skutki uboczne. Ważna jest też logistyka, bo pacjenci musieliby być stale monitorowani" - podkreślił autor koncepcji.
Dodatkowym atutem projektu jest to, że nie jest on kosztowny, bo szacunki wskazują na ok. 0,5 mln zł.
"Te pieniądze mamy obiecane od rektora naszego uniwersytetu prof. Andrzeja Tretyna. Jesteśmy uczelnią badawczą i to będzie nasz wkład własny w walce z epidemią koronawirusa" - zaznaczył prorektor.